Roman Kędzior - Mój ślad na drodze
Leszek Goleń - Sięganie do wspólniczki zapomnienia
Bogdan Rzońca - Bez tej Szkoły nie byłoby moich awansów
Mój ślad na drodze
Moja przygoda z Zespołem Szkół Ekonomicznych w Jaśle (ZSE) zaczęła się w gabinecie dyrektora Zespołu Szkół Chemicznych (ZSCh) w Jaśle, mgra Romana Buchały. Na początku czerwca 1984 roku, w czasie prowadzenia lekcji elektrotechniki w klasie 3 Lm – pamiętam, bo byłem wychowawcą tej klasy – zostałem poproszony do dyrektora. Ku mojemu zaskoczeniu w gabinecie obecny był wicekurator Józef Klocek. Po wymianie paru zdań kurator zapytał wprost, czy podejmę się pełnienia obowiązków dyrektora ZSE w Jaśle. Ponieważ na kilka sekund zaniemówiłem, zaproponował kilka dni na zastanowienie się i przemyślenie. Natychmiast jednak wyraziłem zgodę argumentując, że mężczyzna podejmuje dobre decyzje szybko. Lubię podejmować ryzyko, przyjąłem to wyzwanie. Taka szybka decyzja nie była przypadkowa i nieprzemyślana. Już wcześniej miałem propozycję objęcia stanowiska wicedyrektora w ZSCh w Jaśle. Miałem wtedy kilkanaście dni na zastanowienie się i wykorzystałem ten czas na spisanie sobie wszystkich argumentów za i przeciw „bycia” dyrektorem.
Jeden argument „za” był według mnie decydujący – nie byłem powiązany układami rodzinnymi ani koleżeńskimi z żadnym pracownikiem „ekonomika”. Nie słyszałem też o złych stronach tej szkoły.
Jak się później z prasy dowiedziałem, zostałem najmłodszym dyrektorem szkoły średniej w województwie rzeszowskim.
Do tej pory nie wiem, pomimo rozpytywania ówczesnych prominentów, skąd wyszedł pomysł mojego awansu i kto wskazał moją osobę, tym bardziej, że nigdy nie należałem do żadnej partii. „Głównym podejrzanym”, jak myślę, jest mój kolega - wzór nauczyciela i dyrektora, mgr Roman Buchała. To w czasie jego kierowania ZSCh nazywano ją „szkołą dyrektorów”. Stąd odeszli na stanowiska dyrektorów mgr inż. Julian Jankisz (I LO w Jaśle), mgr inż. Zbigniew Maziarka (ZSZ nr 2 w Jaśle), i jak mi wiadomo, propozycję objęcia funkcji dyrektora Zespołu Szkół Medycznych otrzymał mgr Stefan Krowiak. „Szkoła dyrektorów” działa nadal - obecnie funkcję dyrektora ZSCh pełni absolwent „Chemika”, mgr inż. Marek Stęgowski, a od 1 września br. dyrektorem Zespołu Szkół nr 1 w Jaśle będzie także absolwent „Chemika” – mgr Marek Łukasik.
Kimkolwiek jest ta osoba, wyrażam tą drogą podziękowanie za danie mi możliwości sprawdzenia się jako dyrektor, za poznanie wspaniałych nauczycieli, przeżycie z zespołem ludzi wielu sukcesów, za udane przejście przez trudny okres transformacji.
Doświadczenia i wykształcenie zdobyte w „Ekonomiku” procentują do dnia dzisiejszego.
Obowiązki dyrektora Zespołu Szkół Ekonomicznych w Jaśle pełniłem od 1 września 1984 roku do 31 sierpnia 1991 roku. Przez trzy następne lata byłem nauczycielem informatyki, a od 1 września 1994 roku, w trybie porozumienia stron, przeszedłem do Zespołu Szkół Zawodowych nr 1 w Jaśle, gdzie pracuję do dzisiaj jako nauczyciel informatyki.
Po ukończeniu studiów podyplomowych z informatyki założyłem w 1992 roku firmę o nazwie Studium Komputerowe „Roked”, prowadzącą kursy komputerowe dla pracowników komputeryzujących się w tym okresie zakładów. Firmę prowadziłem do lutego 1999 roku, kiedy to już większość szkół dysponowała pracowniami komputerowymi i prowadziła kursy po zaniżonych kosztach (tylko wynagrodzenie prowadzącego), a ja byłbym właśnie zmuszony wymienić cały sprzęt w firmie.
Doświadczenia przybywało, znałem od strony dyrektora i nauczyciela skomplikowany mechanizm szkoły, owego kombinatu z tysiącem uczniów i słuchaczy. Moje marzenia o elitarnej szkole spełniły się w 1997 r., kiedy to, przy moim udziale, powstało Koło Terenowe nr 213 Społecznego Towarzystwa Oświatowego w Jaśle, które to założyło i prowadzi Społeczne Liceum Ogólnokształcące STO w Jaśle, Społeczne Gimnazjum STO oraz Społeczne Zaoczne Technikum Zawodowe w Jaśle.
Ponieważ bardzo mile wspominam chwile spędzone w „Ekonomiku”, mojej Szkole, jak mówiłem oraz spotykam się z ludźmi, z którymi miałem przyjemność współpracować w tej Szkole i odbieram wyrazy sympatii z ich strony, postanowiłem z okazji zbliżającego się jubileuszu 40-lecia Szkoły napisać tych kilka wspomnień. To dla mnie zaszczyt i radość. Czuję się o 15 lat młodszy, bo przecież pamiętam, jak by to było rok temu, obchody 25-lecia.
Mój pierwszy kontakt ze Szkołą miał miejsce w dniu zakończenia zajęć dydaktycznych roku szkolnego 1983/84 29 czerwca. Uczestniczyłem właśnie w uroczystym zakończeniu roku szkolnego w „Chemiku”, gdy podeszła do mnie sekretarz szkoły informując, że mam niezwłocznie, na polecenie kuratora, zgłosić się do „ekonomika”. Po raz pierwszy wszedłem do Szkoły pilnie przyglądając się budynkowi z zewnątrz i wewnątrz. Budynek zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie i do tej pory uważam go za najpiękniejszy w Jaśle. Pamiętam tylko oficjalne powitanie przez dyrektora Jana Mrozka, natomiast spotkanie z Radą Pedagogiczną i swoje wystąpienie znam tylko z opowiadań.
Zdawałem sobie sprawę, że pierwszym i najważniejszym krokiem na „nowej drodze życia” będzie znaleźć wicedyrektora. Wiedziałem, że musi to być nauczyciel z tej Szkoły i to nauczyciel ekonomista. Już wcześniej dyrektor J. Mrozek uprzedził mnie, że nie będzie to łatwa sprawa, ponieważ proponował kilku osobom objęcie stanowiska dyrektora i chętnych nie było. Rozmowy rozpocząłem od mgra Kazimierza Tomkiewicza, który zajmował się praktykami uczniowskimi. Następną osobą była mgr Zofia Wójcik. Gdy wszystkie rozmowy z ekonomistami nie przyniosły efektu, musiałem zacząć szukać wśród innych nauczycieli. Pierwszym z nich był mgr Mieczysław Dmitrzak, który miał już doświadczenie na stanowisku kierowniczym i on właśnie został wicedyrektorem.
Moje pierwsze spotkanie z dyrektorami innych szkół miało miejsce 17 sierpnia 1984 roku, na naradzie w Kuratorium Oświaty i Wychowania w Krośnie. Przytoczę teraz kilka najważniejszych spraw z tej narady, a kto zna obecną sytuację w szkołach, to będzie miał wrażenie, że to notatki z narady z sierpnia 2002 r.:
- „oszczędność” – najważniejsze hasło na rok szkolny 1984/85
- opracować program oszczędnościowy w każdej szkole
- zmniejszyć dofinansowanie wycieczek
- zakaz powoływania nowych stanowisk kierowniczych
- wstrzymać zatrudnianie pracowników służb pomocniczych
- wstrzymać przyznawanie stypendiów uczniowskich
- szukać własnych środków pokrycia wydatków
- kierownictwo szkoły nie może brać płatnych zastępstw.
Przykładem mizernej sytuacji finansowej był np. fakt, że środki budżetowe przyznane na 1985 rok były mniejsze jak na 1984. Próba poprawy tej tragicznej sytuacji szkolnictwa przypominała dzisiejsze czasy. Wtedy, w 1984 roku, działał Narodowy Czyn Pomocy Szkole. Sztuczny twór, a więc żadna pomoc: zbiórka makulatury, zaangażowanie rodziców do pomocy finansowej dla klasy, np. zakup i zamontowanie karniszy (szkoła kupi firanki!), zwiększanie opłat za znaczki naklejane na świadectwach.
29 sierpnia 1984 r. poprowadziłem pierwszą Radę Pedagogiczną. Radę rozpoczął dyrektor J. Mrozek i po przedstawieniu nowych nauczycieli (mgr Maria Majewska, mgr Maria Piwowarczyk, mgr Małgorzata Gancarz, mgr Krystyna Pętlak) przekazał mi prowadzenie. W pierwszej kolejności Rada zatwierdziła mgra M. Dmitrzaka na stanowisko wicedyrektora i przydział czynności dodatkowych dla poszczególnych nauczycieli. Przydział ten nie ulegał większym zmianom przez cały okres mojego kierowania Szkołą, dlatego chcę go przedstawić.
Stan organizacyjny szkoły 29-08-1984:
Liceum Ekonomiczne - 9 klas - 256 uczniów
Liceum Zawodowe - 4 klasy - 115 uczniów
Zasadnicza Szkoła Zawodowa - 8 klas - 222 uczniów
Policealne Studium Ekonomiczne - 2 klasy - 43 słuchaczy
Policealne Studium Zawodowe Zaoczne – 1 klasa - 38 słuchaczy
Ogółem - 674 uczniów i słuchaczy
Opieka nad organizacjami i kołami przedstawiała się następująco:
- komisja przedmiotów zawodowych – mgr Zofia Wójcik, od 1985 r. – mgr Anna Wojdyła
- komisja przedmiotów ogólnokształcących – mgr Maria Bieniek, od 1985 r. – mgr Leszek Goleń
- komisja inwentaryzacyjna – mgr Helena Zegarowska
- komisja likwidacyjna – mgr Kazimierz Cygan
- koło fotograficzne, poczet sztandarowy, inspektor BHP – mgr Andrzej Niziołek
- samorząd szkolny – mgr Alicja Libucha, mgr Zbigniew Waszkiel
- Związek Harcerstwa Polskiego – Henryk Skupiński, mgr Krystyna Pętlak,
- Związek Socjalistycznej Młodzieży Polskiej – mgr Adam Ogrodnik
- Towarzystwo Przyjaźni Polsko-Radzieckiej – mgr Lubomir Zawierucha
- Polski Czerwony Krzyż – mgr Krystyna Kretowicz
- Liga Obrony Kraju – mgr Kazimierz Tomkiewicz
- Liga Ochrony Przyrody – mgr Józef Zegarowski
- Koło Turystyczno-Krajoznawcze – kol. Henryk Sieradzki
- Szkolna Kasa Oszczędności, zbiórka surowców wtórnych – mgr Zofia Terek
- Ochotnicze Hufce Pracy – mgr Małgorzata Gancarz
- Polskie Towarzystwo Ekonomiczne, radiowęzeł szkolny – mgr Maria Majewska
- apele szkolne – mgr Krystyna Błażków
- wyjścia do kina i teatru – mgr Leszek Goleń
- Spółdzielnia Uczniowska – Henryk Skupiński, od 1988 r. – mgr Zofia Wójcik
- protokoły rady pedagogicznej – mgr Anna Kopeć,
- kronika szkoły – mgr Lucyna Świerz
- prezes Ogniska ZNP – mgr Adam Ogrodnik
- gospodarz pokoju nauczycielskiego – mgr Jadwiga Waszkiel
- szkolenia Rady Pedagogicznej – mgr Maria Wojnarowicz
- resocjalizacja uczniów – mgr Małgorzata Sławniak
Na Radzie tej utworzono wieczorowe Liceum Zawodowe dla Pracujących, wychowawcą został mgr Tadeusz Szpak.
Zadania jakie sobie stawiałem, były następujące:
- podnoszenie kwalifikacji kadry nauczycielskiej
- rozwój bazy dydaktycznej
- nawiązanie współpracy z firmami jako zakładami opiekuńczymi
- organizowanie spotkań towarzyskich w celu zacieśnienia i utrzymania dobrych stosunków międzyludzkich w szkole
- powiększenie oferty zajęć pozalekcyjnych
- pozyskiwanie dodatkowych środków finansowych z działalności gospodarczej.
Jak widać z powyższego, nie zamierzałem prowadzić remontów kapitalnych szkoły i internatu. Skąd więc te remonty, którym poświęciłem wiele energii i czasu, a dla wszystkich pracowników stały się dużym utrudnieniem w pracy?
Dyrektor J. Mrozek, który znał budynki w każdym szczególe, wspomniał o przypadku odpadnięcia dużego fragmentu tynku z sufitu na drugim piętrze. Na szczęście dla wszystkich, młodzieży nie było wtedy w klasie. Drobne prace remontowe rozpoczęto w internacie, a to przecież budynek z tego samego okresu i tej samej konstrukcji co budynek szkoły. I wtedy okazało się, po całościowym przeglądzie przez inspektorów budowlanych, że remont nie jest „zachcianką” a bezwzględną koniecznością. Kropką nad i było odpadnięcie w zimie dużej części fasady internatu i wiosenne przeciekanie dachu.
Pierwsze nagrody dyrektora przyznane z okazji Dnia Nauczyciela: mgr Alicja Libucha, mgr Lubomir Zawierucha, mgr Helena Zegarowska, (nagroda kuratora – mgr M. Dmitrzak).
Pierwsze moje spotkanie towarzyskie z pracownikami Szkoły miało miejsce w ośrodku wypoczynkowym PKP na Foluszu, w dniu 13 października 1984 r. Ze spotkania tego utkwiło mi w pamięci jedno wydarzenie – po kilkunastu latach wspólnej pracy dyrektor J. Mrozek i wicedyrektor E. Owiński dopiero wtedy, po przejściu na emeryturę, wypili „brudzia” i przeszli na „ty”.
Pierwsza zmiana kadrowa nastąpiła w 1985 roku, kiedy po wyjeździe kol. M. Dmitrzaka za granicę funkcję wicedyrektora objęła kol. Zofia Wójcik. Ponieważ wzrastała ilość oddziałów i zmieniały się przepisy, od 1 września 1986 r. utworzono w Szkole drugie stanowisko wicedyrektora i po powrocie do kraju kol. M. Dmitrzak ponownie został wicedyrektorem. Jak mi później zarzucał, pełnił funkcję „drugiego” wicedyrektora, chociaż nie miało to prawnego ani praktycznego pokrycia. Wicedyrektorka Z. Wójcik była (i jest nadal) niezastąpiona w prowadzeniu i nadzorowaniu dokumentacji szkolnej. Widać było, że praca z wszelkiego typu dokumentami sprawia jej przyjemność. Natomiast wicedyrektor M. Dmitrzak był niezastąpiony przy układaniu rozkładów zajęć i rozładowywaniu wszelakich napięć międzyludzkich. Zawsze uśmiechnięty, wręcz roześmiany i „tańczący”, roztaczał wokół siebie podobną, przyjazną atmosferę. W tym samym czasie stanowisko kierownika zajęć praktycznych objął mgr Zbigniew Waszkiel, po rezygnacji mgra Kazimierza Tomkiewicza. Zmiana ta związana była z pewnego rodzaju szantażem. Po rezygnacji mgra K. Tomkiewicza nikt z grona pedagogicznego nie chciał go zastąpić, dopiero po kilku rozmowach zgodził się kol. Z. Waszkiel, ale pod jednym warunkiem – przyjęcia do pracy w Szkole jego żony. Jak widać z nominacji, „prośba” została spełniona. Kol. Z. Waszkiel pełnił tę funkcję do 17 lutego 1991 r. , kiedy to przeszedł do pracy w I LO w Jaśle jako nauczyciel języka angielskiego. Zaczynała się właśnie moda na języki zachodnie i dyrektor I LO mgr Julian Jankisz osobiście musiał użyć kilku solidnych „argumentów”, żebym wyraził zgodę na przejście w ciągu roku szkolnego bardzo dobrego nauczyciela, pełniącego na dodatek funkcję kierowniczą. Obecnie kol. Z. Waszkiel pełni funkcję wicedyrektora w I LO w Jaśle.
30 kwietnia 1985 r. rozpoczęła się „moja” pierwsza wizytacja szkoły przez wizytatora mgra inż. Piotra Bodkowskiego. W wizytacji brał także udział wizytator Dobrowolski (problematyka opiekuńczo wychowawcza, sport i turystyka) i wizytator Luśnia (internat). Wizytacja trwała wyjątkowo długo, jej podsumowanie odbyło się dopiero w czerwcu.
Podczas pracy w Szkole udało mi się rozbudzić w ludziach zapał do podnoszenia własnych kwalifikacji. Wpływ na to miał niewątpliwie i mój przykład - udział w wielu kursach i studiach podyplomowych na dwu kierunkach. O sukcesach nauczycieli świadczą wyniki podane na podsumowaniu drugiej wizytacji Szkoły prowadzonej przez starszego wizytatora Piotra Bodkowskiego i wizytatora Bargieła (praktyki uczniowskie), które miało miejsce od 13 marca do 28 czerwca 1990 r.
- 7 nauczycieli posiada II stopień specjalizacji zawodowej
- 1 nauczyciel I stopień specjalizacji zawodowej
- 4 nauczycieli ukończyło studia podyplomowe
- 3 nauczycieli jest w trakcie kontynuowania studiów podyplomowych.
Innym miernikiem zaangażowania nauczycieli w szkolenia jest ilość dni opuszczonych w związku z wyjazdami służbowymi. W roku szkolnym 1985/86 średnia ilość tych dni wyniosła 7 (dla porównania - z powodu choroby 13).
Oczywiście, że były też szkolenia, o których dzisiaj możemy mieć różne zdanie, ale które w owych czasach były obowiązkowe.
Dwa przykłady szkolenia Rady Pedagogicznej:
- Program Partii o celach i strategii socjalistycznego rozwoju Polski w świetle Uchwał X Zjazdu PZPR.
- Główne kierunki społeczno-gospodarczego rozwoju kraju w latach 1986-1990 i do roku 2000. Referat przygotowany przez POP PZPR.
Należy też wspomnieć o obowiązku wyznaczania przez dyrektora nauczycieli na szkolenia w Wieczorowym Uniwersytecie Marksizmu-Leninizmu (znanym wtedy jako WUML).
Bardzo ważnym celem, który udało się osiągnąć dzięki zaangażowaniu wszystkich nauczycieli, był znaczny postęp w ilości i jakości środków dydaktycznych.
Jako pierwsza szkoła w Jaśle zakupiliśmy sześciostanowiskową pracownię mikrokomputerów „UniPolbrit” (dla koneserów – były to polskie komputery, dorównujące bardziej znanym Atari czy Commodore). Kosztowały około 400 tys. zł, z czego 300 tys. otrzymaliśmy (oczywiście, że po „znajomości”) z Banku Gospodarki Żywnościowej z Krosna.
W styczniu 1989 r. zakupiliśmy, także jako pierwszą w szkołach jasielskich, kserokopiarkę, w niczym nie przypominającą dzisiejsze „ksera” . Żeby ją można było obsługiwać, należało wykazać się sporymi zdolnościami manualnymi.
Najlepszym okazał się rok szkolny 1990/91. Wtedy to Szkoła wzbogaciła się o:
- nową pracownię komputerową
- telefax
- kserokopiarkę „Canon”
- pracownię maszynopisania – 15 sztuk elektronicznych „Robotronów”.
Pracownia PC-tów była wówczas szczytem techniki. Otrzymaliśmy ją z ministerstwa tylko dlatego, że byli w szkole nauczyciele przygotowani do prowadzenia zajęć z zastosowaniem techniki komputerowej. Pierwsze w Jaśle studia podyplomowe z informatyki ukończyli kol. Adam Ogrodnik i kol. Zbigniew Waszkiel (w Nowym Sączu – były takie!). Następnie: kol. Maria Majewska, kol. Zbigniew Pabisz (jako drugie studia podyplomowe, pierwsze – pedagogika opiekuńcza) i moja skromna osoba.
Bardzo ważnym wydarzeniem, mającym wpływ na komfort pracy (a właściwie na brak takiego komfortu) nauczycieli, był remont kapitalny szkoły i internatu.
W tym miejscu chcę podziękować wszystkim pracownikom i uczniom, że w tych trudnych warunkach nie opuścił ich zapał do nauki i dobry humor. Przez te kilka lat nie raz zmienialiśmy pokój nauczycielski, sale lekcyjne, szatnie. Ale największym utrudnieniem był wszechobecny pył, który zatykał gardło i zgrzytał w zębach. Po kilkunastu latach myślę teraz, że te spartańskie warunki jednoczyły nas, tworzyliśmy rodzinę prowadzącą remont swojego mieszkania.
Remont internatu rozpoczął się w lipcu 1985 roku. Kierownikiem była wówczas mgr Grażyna Kalisz. W roku szkolnym 1985/86 p.o. kierownika pełniła mgr Renata Frydrych, która korzystała z doświadczeń budowlanych ojca. W roku szkolnym 1986/87 kierownikiem internatu był mgr inż. Krzysztof Woźniacki. Od 1 września 1987 do końca mojej kadencji funkcję kierownika internatu pełnił mgr Zbigniew Pabisz. Nikt nie musiał rekomendować go na to stanowisko. Znałem go osobiście jako bardzo sprawnego i konsekwentnego kierownika internatu Zespołu Szkół Budowlanych w Jaśle z czasów, gdy pracowałem dodatkowo jako wychowawca właśnie w tym internacie. A że miał ukończone studia prawnicze, idealnie pasował do „Ekonomika”.
Jak trudne były warunki prac remontowych niech świadczy jeden przykład. Cztery firmy zgłosiły się do remontu stropów w internacie. Ze względu na bardzo trudne warunki pracy (intensywny i przenikliwy pył) po dwóch dniach prac pozostała tylko jedna firma.
Uruchomienie internatu po remoncie nastąpiło w listopadzie 1987. Nie uruchomiono jednak stołówki, dlatego mieszkanki naszego internatu żywiły się w internacie I LO. W tym miejscu należy podkreślić duże zaangażowanie młodzieży w prace remontowe - tak w internacie, jak i w szkole. Młodzież z wychowawcami, nawet w czasie ferii i wakacji, pomagała przy pracach porządkowych. Czy nie był to przykład bardzo dobrej pracy wychowawczej nauczycieli?
Remont szkoły rozpoczął się w lutym 1987 roku, a zakończył (teoretycznie) w 1991 r. Prace rozpoczęto od parteru i pierwszego piętra. Koszt remontu skalkulowany na 5 mln zł (w 1986 r.) wzrósł do 28 mln zł. Problemy występowały od pierwszych dni remontu. Jeżeli były pieniądze, nie było materiałów, gdy pojawił się materiał, zabrakło funduszy. Sytuacje takie powtarzały się przez cały okres remontu i zrozumieć to mogą tylko ci, co w tym okresie prowadzili prace budowlane. W tym czasie poznałem też większość „prywaciarzy”, bo tylko firmy prywatne podejmowały się mało intratnych prac. Oczywiście umowy spisywało się tylko poprzez Cech Rzemiosł Różnych lub Spółdzielnię Rzemieślniczą, bo przepisy nie pozwalały na bezpośredni kontakt. Najpoważniejsze prace remontowe to:
- wykonanie izolacji pionowej i poziomej
- całkowita wymiana ostatniego stropu z drewnianego na betonowy
- wymiana instalacji elektrycznej
- wymiana tynków wewnętrznych
- wymiana uszkodzonych elementów więźby dachowej
- remont stolarki okiennej
- wykonanie boazerii w korytarzach
Ze względu na brak środków finansowych nie wykonano wszystkich zaplanowanych prac remontowych, np. remontu sali gimnastycznej czy kotłowni.
Ważnym elementem życia każdej firmy są spotkania towarzyskie i wspólne wycieczki. Podczas tych siedmiu lat kierowania Szkołą inicjowałem wiele takich imprez. Sztandarowymi uroczystościami były oczywiście studniówki, półmetki, rzadziej – komersy. Zawsze zachęcałem, aby wszyscy uczący brali w nich udział. Z wycieczek najbardziej utkwiły mi wyjazdy do Warszawy, Wrocławia, Doliny Kłodzkiej. Spotykaliśmy się z okazji Dnia Edukacji Narodowej (najczęściej imprezy wyjazdowe, jak ta pierwsza w 1984 roku na Folusz) i zakończenia roku.
Dobrym przykładem zacieśniania więzi nie tylko międzyludzkich ale i międzynarodowych była współpraca ze szkołą w Czechosłowacji (obecnie Słowacji) w Spiskiej Nowej Wsi. Nawiązanie kontaktów nastąpiło w styczniu 1986, kiedy to przyjechała do ZSCh delegacja ze szkoły górniczej, w skład której wchodzili przedstawiciele władz miejskich, mających upoważnienie do nawiązania takiej współpracy. Przez kilka lat następowały wymiany nauczycieli i uczniów partnerskich szkół. Dla przypomnienia młodzieży – w latach 80 jechaliśmy do Czechosłowacji jak na zachód. U nas w sklepach puste półki, u nich uginały się od wszelkich towarów. Jadąc tam braliśmy wafle i cukierki „krówki”; to jedyny towar, którego u nas nie brakowało, a u nich można było z zyskiem sprzedać.
Jak zmieniała się sytuacja nauczycieli podam na przykładach.
W 1984 roku ogłoszono program oszczędnościowy, o którym pisałem na początku. Działało w szkole „tylko” pięć kół zainteresowań:
- recytatorskie – mgr Maria Wojnarowicz
- żywego słowa – mgr Anna Kopeć
- fotograficzne – mgr Andrzej Niziołek
- Szkolny Klub Sportowy – mgr Barbara Kosiba, mgr Sławomir Zawierucha, mgr Fryderyka Hendzel
- PTTK, PTSM – kol. Henryk Sieradzki
W roku szkolnym 1987/88 15 nauczycieli na 30 pełnozatrudnionych pracowało w wymiarze większym niż 1,5 etatu – przełomowy pod tym względem rok. Podczas podsumowania wizytacji w 1990 roku wymienia się kilkanaście działających kół zainteresowań. Oprócz wymienionych wyżej działały:
- rachunkowości – mgr Zofia Wojcik
- informatyki – mgr Adam Ogrodnik
- statystyki – mgr Alicja Libucha
- szachowe – mgr Kazimierz Tomkiewicz
- ekonomiczne – mgr Kazimierz Cygan
- wiedzy o prawie – mgr Anna Wojdyła
- wokalno-muzyczne – mgr Anna Kopeć
- matematyczne – mgr Maria Bieniek
- teatralne – mgr Lech Polak
- polonistyczne – mgr Leszek Goleń
Pomimo tak dużej ilości godzin nadliczbowych sytuacja materialna nauczycieli była podobna do dzisiejszej. Przyczyną była hiperinflacja, która spowodowała np. zlikwidowanie działalności Szkolnej Kasy Oszczędnościowej.
Inny przykład „tamtej” inflacji. W lutym 1989 roku ogłoszono nauczycielom, że od 1 września ich średnie wynagrodzenie z 57 tys. zł w roku 1988 wzrośnie do 90 tys. zł. Jednak już w sierpniu informowano, że średnia płaca od 1 września będzie wynosić około 200 tys. zł. Był to historyczny, niepowtarzalny rok dla oświaty, w którym zarobki nauczycieli były najwyższe w porównaniu z przemysłem.
Uroczystością, do której Szkoła przygotowywała się ponad rok był Jubileusz 25-lecia Szkoły.
1 lipca 1986 powołano na Radzie Pedagogicznej Komitet Obchodów 25-lecia Szkoły w składzie: R. Kędzior, M. Bieniek, M. Dmitrzak, L. Goleń, J. Mrozek, E. Owiński, Z. Terek, Z. Waszkiel, Z. Wójcik, J. Zegarowski. Termin uroczystości ustalono na 17 października 1987 roku.
Część oficjalna odbyła się w Jasielskim Domu Kultury. W holu JDK wyłożona była księga pamiątkowa, która później była także dostępna w sali gimnastycznej Szkoły. Na sali gimnastycznej urządzono wystawę wszystkich tablo, dyplomów i pucharów. Gabloty poszczególnych organizacji powieszono na ścianach korytarzy, pomimo trwającego remontu kapitalnego.
Spotkanie towarzyskie odbyło się w restauracji „Panorama”.
Podczas uroczystości odznaczenia i nagrody otrzymali:
- Złote Krzyże Zasługi: A. Kopeć, B. Kosiba, H. Mrozek, H. Skupiński
- Srebrny Krzyż Zasługi: S. Dołęga
- Nagrodę Kuratora: B. Kosiba
- Nagrody Dyrektora: K. Błażków, A. Niziołek, M. Piwowarczyk, H. Sieradzki
- Dyplomy Uznania: wszyscy nauczyciele szkoły. 11 nauczycieli, którzy rozpoczęli pracę w Szkole w latach 1962-64, otrzymali dyplomy podczas uroczystości w JDK.
W uroczystości brali udział przedstawiciele kuratorium, partii politycznych, organizacji młodzieżowych, władz miejskich, dyrektorzy jasielskich szkół średnich, delegacja zaprzyjaźnionej szkoły z Czechosłowacji, absolwenci szkoły, przedstawiciele uczniów i słuchaczy.
W części artystycznej wystąpiła Jasielska Orkiestra Symfoniczna, solistka Opery Narodowej (absolwentka Szkoły) oraz młodzież przygotowana przez mgr Annę Kopeć.
Na ręce organizatorów wpłynęło od absolwentów wiele życzeń z całego świata, dużo wspomnień pozostało w Szkole w formie pisemnej. Różnica pomiędzy 25-leciem a obecnym 40-leciem będzie niestety widoczna po znacznie mniejszej ilości obecnych i żyjących pierwszych nauczycieli i absolwentów.
Największym sukcesem Szkoły był udział w I Olimpiadzie Wiedzy Ekonomicznej w roku szkolnym 1987/88. Uczestniczyło w niej 10.000 uczniów z całej Polski, 100 osób zakwalifikowało się do stopnia centralnego, w tym 2 z naszej szkoły. ZSE w Jaśle w punktacji ogólnopolskiej zajął 5 miejsce. Uczniowie otrzymali indeksy na uczelnie ekonomiczne i talony na książki o wartości 5000 zł. Szkoła: Biblioteczkę Książek Ekonomicznych.
Podsumowanie olimpiady miało miejsce 29 kwietnia 1988 roku w Urzędzie Rady Ministrów, a uroczyste wręczenie nagród 3 czerwca na uroczystości szkolnej.
W tym samym roku uczennice Szkoły zajęły trzy pierwsze miejsca na szczeblu wojewódzkim Olimpiady Prawoznawczej. Uczniów przygotowywała i sprawowała opiekę mgr Anna Wojdyła.
Na zakończenie kilka refleksji w telegraficznym skrócie.
W 1985 otwarto Średnie Studium Zawodowe Zaoczne o profilu społeczno-prawnym dla milicjantów, którzy nie posiadali wykształcenia średniego. Ja zostałem opiekunem tych słuchaczy, a ponieważ na każde zajęcia dwóch funkcjonariuszy było wyznaczonych do pisania notatki służbowej żartowałem, że mam najgrubszą teczkę w PK MO.
Nikt nie zgadnie, jaki był mój najważniejszy obowiązek obywatelski w pierwszych latach „dyrektorowania”. Otóż miałem bezwzględnie wykonać zadania naboru do szkół wojskowych. Przykładowe zadanie naboru w roku 1986 - 1 uczeń do Akademii Wojskowej i 1 do szkoły podchorążych. W klasach kończących naukę było 6 chłopców!! Wtedy nie było mowy o jakichkolwiek nagrodach, jeżeli nie wykonane zostało to zadanie.
Zakładami opiekuńczymi Szkoły zostały w 1985 r., po wielu procedurach, PSS Społem w Jaśle oraz Izba Skarbowa. Współpraca ograniczała się do pisania planów i wymiany pism, w praktyce żadnej pomocy i korzyści.
Przez krótki czas, w okresie zimowym, Szkoła była siedzibą drugiej szkoły. Stało się to za przyczyną awarii pieca centralnego ogrzewania w Szkole Podstawowej nr 5, która mieściła się (i nadal jest) po drugiej stronie ulicy. Na szczęście w godzinach popołudniowych były wolne sale lekcyjne, które sąsiedzi wykorzystali. Podczas tego krótkiego czasu nasi nauczyciele poznali trud pracy w szkole podstawowej z dziećmi specjalnej troski. Muszę tu wspomnieć o dyrektorze tej szkoły, mgrze Wacławie Rydarowskim. Po kilkunastu latach, gdy potrzebowałem wolnych sal dla młodzieży, to właśnie on mi je wynajął. Stwierdził wtedy, że nie może odmówić pomocy komuś, kto mu wcześniej pomógł w potrzebie.
Gdzie miała pierwszą siedzibę Zakładowa Komisja NSZZ „Solidarność” Nauczycieli i Pracowników Oświaty i Wychowania w Jaśle? Właśnie w „Ekonomiku”, dokładnie w zajętym w czerwcu 1989 roku pomieszczeniu na parterze budynku internatu. Na marginesie – do tej pory nie wypiłem kawy obiecanej przez przewodniczącą za wypożyczenie firanek i mebli.
Pomimo remontu, właśnie w „Ekonomiku” najdłużej obowiązywał strój uczniowski: fartuszki, tarcze szkolne i pantofle. Jeszcze w listopadzie 1990 r. przeprowadziłem tajne głosowanie wśród przewodniczących trójek rodziców i wśród nauczycieli. Znakomita większość opowiedziała się za utrzymaniem strojów, chociaż wśród uczniów opinie były przeciwne.
W 1988 roku zaczęto wydawać pierwszą gazetkę szkolną „Podławek”. Pamiętam moment, gdy zaczęto „składać” tekst komputerowo. Robił to Sławek Zabawa, z którym miałem zajęcia z informatyki. Zawsze na moich zajęciach przypadał moment składu tekstu. Zwalniałem także jego siostrę, przeczuwałem, że jej brat rozpoczyna karierę zawodową. Tak też się stało. Sławek jeszcze jako uczeń dorabiał w firmach na komputerowym wykonywaniu reklam i składzie drukarskim, a obecnie jest właścicielem firmy komputerowej, z której usług korzystam.
W listopadzie 1989 roku, jako pierwszy dyrektor w Jaśle, poprosiłem nauczycieli o „wotum zaufania”. Pozwolę sobie na przytoczenie mojego oświadczenia. ”Polska, nasza Szkoła, przeżywa przełomowe chwile. Zmiany w szkolnictwie będą wymagały zaangażowania w pracę szkoły w znacznie większym niż dotychczas stopniu wszystkich sił społecznych zainteresowanych wychowaniem i wykształceniem młodzieży. Każdy z członków Rady Pedagogicznej ma swoje zdanie na temat zachodzących zmian i swoje miejsce oraz udział w tych przeobrażeniach. Każdy z Państwa ma też swoją opinię o dyrektorze szkoły i kadrze kierowniczej.
Zgodnie z powiedzeniem, że „człowiek jest taki, jakim go ludzie widzą”, zwracam się z prośbą o wyrażenie swojej opinii o poszczególnych członkach dyrekcji. Poprzez zakreślenie w kółeczkach jednej z dwóch odpowiedzi – tak lub nie – wyrazicie Państwo swoje zdanie:
- Czy dotychczasowa praca była zadawalająca
- Czy – i to jest najistotniejsze – macie państwo zaufanie, że sprostamy wymaganiom, jakie stawiają przed nami nadchodzące zmiany w życiu społecznym, gospodarczym, kulturalnym, w życiu społeczności szkolnej.
Ponieważ współpraca po linii dyrektor - nauczyciel opiera się przede wszystkim na zaufaniu obydwu stron do siebie, brak tego zaufania z Waszej strony będzie jednoznaczny z rezygnacją z pełnienia dotychczasowej funkcji. Odmowa udziału w głosowaniu tajnym lub wybór każdej innej wersji (np. zakreślenie obydwu odpowiedzi, nie zakreślenie żadnej itp.) będzie odczytana jako brak tego zaufania”.
Wyniki tajnego głosowania przy 26 ważnych głosach: mgr R. Kędzior - 26 głosów „tak”.
Nie sposób nie wspomnieć o pracy sekretariatu Szkoły. Najlepiej o osobistym zaangażowaniu w pracę, jej kulturze, obiektywności i sumienności świadczy trwanie na tym stanowisku ... lat (kobiecie nie liczy się lat) i zadowolenie z tej pracy już czterech dyrektorów. O kim mowa nie muszę dodawać – sekretarz szkoły, Pani Krystyna Dubiel. Przez krótki czas zastępowała Panią Krystynę Pani Lucyna Jagielska, której też należą się wyrazy uznania.
Podobno najważniejsza w szkole po dyrektorze jest woźna. Z przyjemnością wymienię tutaj nazwiska dwóch Pań: Anieli Bodziony i jej następczyni Stefanii Rzepień. To dzięki nim Panie sprzątaczki wiedziały, gdzie należy „dosprzątać”, One wiedziały, gdzie „zapodział się” klucz od szatni, gdzie jest naprawdę dyrektor, który z uczniów pali papierosy, a który może pomóc przy przeniesieniu szafy.
Zakończeniem moich wspomnień niech będą słowa mgra Leszka Golenia wypowiedziane podczas podsumowania wizytacji Szkoły w dniu 28 czerwca 1990 roku, a które oddają obraz, jaki na zawsze o mojej Szkole zachowałem:
„Są sprawy nie do uchwycenia, jak wielka życzliwość między gronem a dyrekcją szkoły i serdeczna przyjaźń pomiędzy członkami grona. Stosunki międzyludzkie są w tym przypadku fundamentem sukcesów szkoły, członków rady i uczniów”.
Życzę mojej Szkole jeszcze wiele pięknych jubileuszy. Mam nadzieję, że tymi skromnymi wspomnieniami „ocaliłem od zapomnienia” innych i mój „ślad na drodze”.
Roman Kędzior
„Jak się te lata mylą,
Ej, biegną jak konie kare”
K.I. Gałczyński
SIĘGANIE DO WSPÓLNICZKI ZAPOMINANIA
Dwa lata temu, kiedy przedstawiałem się w klasie pierwszej, w której przyszło mi uczyć języka polskiego, mówiłem między innymi, że w 1962 roku po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim wróciłem do Jasła, miasta, w którym przed pięciu laty zdawałem w Liceum Ogólnokształcącym maturę, a jeszcze wcześniej przez lat siedem uczyłem się w szkole podstawowej. W tym właśnie roku, jakby na moje zamówienie, powstawało w Jaśle Technikum Ekonomiczne – nowa szkoła, w której od 38 lat nieprzerwanie trwam na stanowisku nauczyciela języka polskiego.
Jaki z tego wniosek? – zapytałem pierwszaków.
Musi to być dobra szkoła – odpowiedzieli.
W rozpoczynającym się za kilka dni nowym roku szkolnym 2002/2003 w klasie pierwszej będę mówił to samo. Tylko 38 lat zmienię na lat 40 i wniosku uczniowskiego będę oczekiwał o stopień wyższego.
- Musi to być bardzo dobra szkoła.
- Tak, bardzo dobry wniosek, w bardzo dobrej szkole – potwierdzę.
Jubileusz 40-lecia mojej Szkoły to równocześnie jubileusz 40-lecia mojej w tej Szkole pracy pedagogicznej. Mogę więc o sobie powiedzieć, że jestem „sześćdziesięcioczteroletnim czterdziestolatkiem”.
Każdy jubileusz skłania do wspomnień, do sięgania w głąb pamięci. A ją któryś z poetów nazwał wspólniczką zapominania i porównał do sieci z drobnym połowem, z której wypłynęła woda. Pamięć zdradza wszystkich, szczególnie tych, których znaliśmy najlepiej. Świadom tego, spróbuję jednak sięgnąć do owej „sieci z drobnym połowem”, a pomocy poszukam we fraszkach. Tak, we fraszkach tworzonych przez moich uczniów (głównie uczennice, bo one przez długi czas zdecydowanie dominowały w naszej Szkole) na lekcjach o temacie „Nasze fraszki” i przy innych okazjach. Powstawały od pierwszych miesięcy mojej czterdziestoletniej pracy do miesięcy ostatnich. Najlepsze skrupulatnie gromadziłem i zachowałem. Nie mam nazwisk ich twórców, najczęściej bowiem powstawały w grupach bądź przez całą klasę, przy mojej pomocy, były poprawiane, doskonalone, doprowadzane do maksymalnej lapidarności (wszak to największa fraszek zaleta). Świadczą one o tym, że nigdy nie brakowało w Ekonomiku młodzieży inteligentnej, spostrzegawczej, obdarzonej poczuciem humoru i zdolnościami humanistycznymi. Jest w owych fraszkach mowa przede wszystkim o nauczycielach (oni przecież uczniów najbardziej interesują), ale także o wydarzeniach w życiu Szkoły ważnych.
Zaczniemy od dyrektorów. Z wieku (tylko dyr. Mrozkowi), z urzędu (wszystkim czterem) pierwsze miejsce się należy.
Na Jana
U dyrektora Jana Mrozka
Nade wszystko o dyscyplinę troska.
Tak, dużo od siebie i innych wymagał. Prawie zawsze pierwszy był w szkole i bardzo często ostatni ją opuszczał. Chciał mieć i miał wszystkich i wszystko na oku, a że „pańskie oko konia tuczy”, Ekonomik ustawicznie rozwijał się, wzbogacał, doskonalił.
Dzieło dyr. Mrozka udanie kontynuował młodziutki, energiczny, ambitny dyr. Kędzior. To jemu poświęcona jest jedna z lepszych fraszek:
Na Romana
Pragnienie dyrektora Kędziora Romana:
Z każdego ucznia uczynić EKONOMIKOMANA!
„Ekonomikoman” to oczywiście neologizm sprytnie utworzony na wzór „kinomana” czy „teatromana”. W innej wersji tej fraszki pojawiło się: „... z każdego ucznia uczynić Ekonomika fana”.
Dyrektor Kędzior zrobił bardzo dużo, aby przysporzyć jasielskiemu ZSE miłośników. Chodziło o to, żeby uczniowie i pracownicy lubili swoją szkołę, czuli się w niej dobrze. Podjęto m.in. skuteczne wysiłki w celu stworzenia atmosfery przyjaznej ludziom, pełnej życzliwości i wzajemnego zrozumienia, co okazało się szczególnie cenne w otaczającej nas ponurej rzeczywistości lat osiemdziesiątych.
Krąg „fanów Ekonomika” znacznie się powiększył, gdy Szkoła znalazła się we władaniu dyrektorów następnych: Bogdana Rzońcy i Roberta Niemca. Obydwaj okazali się ludźmi o dużej kulturze osobistej, umiejącymi zyskiwać sobie sympatię i szacunek otoczenia. Swoją pracą w skomplikowanych warunkach odrodzonej Polski potrafili przyczynić Szkole nowych blasków (patrz rozdz. poprzedni). Zasłużyli sobie również na miejsce w naszych fraszkach.
O dyr. Bogdanie Rzońcy mam ich trzy:
O Rzońcy I
Dyrektor Rzońca
Każdego ucznia obrońca.
Nie tylko uczniom, ale każdemu zawsze był gotów udzielić pomocy na miarę swoich możliwości.
O Rzońcy II
Dyrektor Rzońca polityczną był osobą,
Został więc krośnieńskim wojewodą.
Fraszka powstała już po awansie dyr. Rzońcy. Z „politycznej osoby” stał się pierwszą w województwie krośnieńskim, a później w województwie podkarpackim, osobistością. W drugim pełni do dzisiaj, także z pożytkiem dla naszej Szkoły i Jasła, funkcję marszałka.
Na Bogdana
Piękna kariera Rzońcy Bogdana
Nie każdemu taka jest dana.
W tej fraszce pobrzmiewa nutka lekkiej zazdrości, coś w rodzaju: „On to ma szczęście, a ja...”. A przecież pan Rzońca jest człowiekiem młodym, a szczebli do szczytów pozostało jeszcze kilka.
Wreszcie dotarliśmy do dyrektora ostatniego. „Ostatniego” oczywiście ze względu na kolejność sprawowania władzy w naszej placówce, ale na pewno nie „ostatniego” pod względem wartości. Chodzi o dyr. Roberta Niemca. O nim mam fraszki dwie:
Na Niemca (Roberta)
Nasz dyrektor Niemiec
To Polak, nie cudzoziemiec!
Autor tej fraszki wyraził zadowolenie, iż w polskiej, jasielskiej szkole jest tak, jak być powinno. Funkcję dyrektora pełni Polak, a nie Niemiec, chociaż Niemiec (Robert).
Druga fraszka ma tytuł długi, patetyczny:
Przełom II i III tysiąclecia w jasielskim ZSE
Dyrektor Robert Niemiec
I komputerów cały wieniec.
Kiedy przed miesiącem moja córka, ucząca języka angielskiego w jednym z liceów krakowskich, weszła (po raz pierwszy po kilku latach) do budynku naszej szkoły i zobaczyła komputery dla młodzieży w bibliotece, dla nauczycieli w pokoju nauczycielskim, w sekretariacie, księgowości oraz kilka najnowocześniejszych pracowni komputerowych, była zaskoczona. Takiego przepychu komputerowo-internetowego nie spotkałam w żadnej krakowskiej szkole, które znam, a znam ich trochę – powiedziała.
Nie jest to jedyna opinia tego rodzaju. No bo rzeczywiście wyposażenie naszej Szkoły w nowoczesne urządzenia informatyczne jest imponujące. Zasługa to dyr. Kędziora i dyr. Rzońcy, ale chyba największa ostatniego z naszych dyrektorów – pana Roberta Niemca. Przy tej okazji można by przytoczyć jeszcze jedną uczniowską fraszkę.
W Ekonomiku
Komputerów bez liku.
Wiele fraszek poświęconych zostało profesorom naszej Szkoły. Niekiedy zawarte są w nich miniportreciki poszczególnych nauczycieli lub charakterystyczne rysy ich osobowości. Zawsze informują o tym, kto jakiego przedmiotu uczył lub uczy.
Zacznijmy od tych, którzy byli pionierami – najwcześniej, jako pierwsi, współtworzyli to, co nazywa się dorobkiem naszej Szkoły.
Matematyczka – profesor Maria Bieńkowa
Także słabeusza w klasie swej uchowa.
Bohaterka tej fraszki to jedna z legend naszej Szkoły, otoczona wielką sympatią i szacunkiem przez bardzo liczne grono swoich wychowanków. Z matczyną troskliwością odnosiła się do uczniów znajdujących się w trudnej sytuacji życiowej, mających kłopoty z nauką, biednych, pokrzywdzonych. Jak lwica walczyła dla nich o stypendia, miejsca w internacie czy promocję do klasy wyższej. Niejeden „słabeusz” to jej właśnie zawdzięcza maturę w Ekonomiku.
W geografii tuza pikowego
Mamy z magistra Zegarowskiego.
Profesjonalizm i pedanteria profesora Józefa Zegarowskiego w zakresie nauczanego przez niego przedmiotu stały się, jak sądzę, głównym powodem porównania go do „asa pikowego”. Mając swoiste poczucie humoru, potrafił także swoje lekcje okraszać różnorodnymi dowcipami, toteż nierzadko zza drzwi klas, w których prowadził zajęcia, można było słyszeć salwy śmiechu.
Budowę nawet cukierka toffi
Poznasz na lekcjach Terek Zofii
W pracowni profesorki Zofii Terek
Eksponatów z towaroznawstwa cały szereg.
To właśnie dzięki profesorce Zofii Terek (zmarła w roku 1990) powstała w Szkole najlepsza w dawnym województwie rzeszowskim klasopracownia towaroznawstwa. Setki wychowanek naszej Zasadniczej Szkoły Handlowej i klas o profilu towaroznawczym Technikum przede wszystkim pracowitości i rzetelności profesorki Terek zawdzięcza bardzo dobre przygotowanie do zawodu.
Na lekcjach u Eugeniusza Jajki
Jest księgowość, a nie jakieś bajki.
Atak na kuszące fotele księgowego
Umożliwią ci lekcje profesora Owińskiego.
Profesor Jajko i Owiński to ta sama osoba (zmienił nazwisko po kilku latach pracy w naszej Szkole). Przez wiele lat pełnił także funkcję wicedyrektora. Księgowym był znakomitym, doświadczonym. „Atak” jego wychowanków na „kuszące fotele księgowego” w wielu przypadkach okazał się bardzo skuteczny. Do dzisiaj w niektórych zakładach i urzędach, najczęściej jasielskich oraz krośnieńskich, stanowiska głównych księgowych piastują właśnie oni. Profesor Eugeniusz Owiński zmarł w 1996 roku.
Ekonomistka – Szydłowa Gienia
Swe lekcje uśmiechem rozpromienia.
Nie tylko lekcje, pełna optymizmu nierzadko także pokój nauczycielski napełniała radosnym śmiechem. Po tragicznej śmierci męża przeniosła się do rodzinnego Krakowa.
Siódemkę pierwszych etatowych pracowników naszej Szkoły z roku 1962 oprócz wyżej przedstawionych nauczycieli stanowili również: dyr. Jan Mrozek (o nim była mowa wcześniej) i ja (o sobie napiszę później).
W paru latach następnych grono profesorskie znacznie się rozrosło. Do każdego przedmiotu był już nauczyciel etatowy, a do języka polskiego czy matematyki nauczycieli po dwóch. O niektórych spośród nich także w moim zbiorze zachowały się fraszki.
Wrażliwość na piękno ojczystego słowa
Wpoi ci profesorka Irena Guniowa.
„Wpajała” doskonale i na lekcjach języka polskiego, i w ramach kółka recytatorskiego, które przez wiele lat prowadziła. Przeniosła się do nas z innej szkoły. Była nauczycielką starszego pokolenia, o dużym doświadczeniu pedagogicznym. Odnosiła się do mnie, początkującego wówczas nauczyciela, z ogromną serdecznością, służyła pomocą i radą. Wiele jej zawdzięczam. To ona w pełni uświadomiła mi, że więź pokoleń starszych z nowymi, ciągłość tradycji, to nie tylko jeden z warunków istnienia narodu, ale także czynnik wpływający na sprawne funkcjonowanie każdej niezbędnej temu narodowi placówki, także szkoły. Profesorka Irena Guniowa zmarła w 1998 roku. Dług u niej zaciągnięty staram się spłacić swoim młodszym koleżankom i koledze polonistom, współpracującym obecnie ze mną w naszej Szkole.
U profesora Wieliczki naukowe talenty
Więc na uniwersytet został od nas wzięty.
Już w czasie kilkunastoletniej w naszej Szkole pracy dał się poznać jako wnikliwy badacz historii regionu jasielskiego, zwłaszcza historii najnowszej, związanej z II wojną światową. Po uzyskaniu doktoratu „został od nas wzięty” na Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, gdzie do dzisiaj jest cenionym pracownikiem naukowym, autorem ponad stu publikacji (książek, artykułów, rozpraw). Postać wybitna.
Na zajęciach u Rymara
Szkolnych artystów cała chmara.
Prof. Mieczysław Rymar był kierownikiem świetlicy mieszczącej się w suterenach budynku szkolnego. Okazał się on sprawnym organizatorem, umiejętnie zaspokajającym artystyczne aspiracje naszej młodzieży. To głównie za jego sprawą świetlica stała się „duszą” Szkoły. Działały w niej, w ramach zajęć prowadzonych przez prof. Rymara, chór, mniejsze i większe zespoły muzyczne, wokalne i wokalno- -muzyczne. Gwarno tu było i wesoło. Tutaj także odbywały się zajęcia zespołu recytatorskiego i teatralnego, prowadzone przez profesorkę Irenę Guniową, a po jej przejściu na emeryturę przez profesorkę Marię Różycką (po zamążpójściu – Wojnarowiczową).
Narzucane szkołom oszczędności finansowe spowodowały likwidację zajęć świetlicowych i etatu kierownika świetlicy, zaś świetlicę zamieniono na salę lekcyjną. Prof. Rymar przekwalifikował się na wuefistę i przeniósł do innej szkoły.
Profesor Andrzej Kuczyński:
Zadowolił się u nas krótkim pracy stażem,
Bo wolał zostać dzielnym marynarzem.
Był fizykiem, bardzo sympatycznym kolegą, obdarzonym niezwykle żywym temperamentem, spragnionym szybkości, przygody, silnych wrażeń. Skromnej postury, szalał po Jaśle i okolicach, na ogół bez tłumika, na swoim potężnym stalowym rumaku – motocyklu marki „Junak”. Pewnego dnia przejeżdżając po placu Żwirki i Wigury, na którym wówczas znajdował się dworzec autobusowy, z rozpędu wjechał w schody baraku, w którym mieściła się kasa. Motor zatrzymał się na schodach, a profesor szczupakiem wpadł jak bomba do kasy. Na szczęście miał kask na głowie. Potwornie przestraszył kasjerki, jednak jemu nic się nie stało. Działo się to na oczach znacznej części naszych uczniów, albowiem właśnie trwała przerwa międzylekcyjna. Śmiechu było sporo.
Profesor Kuczyński po kilku latach pracy w naszej Szkole wyjechał do Szczecina, zaciągnął się do marynarki handlowej i jako marynarz opłynął cały świat.
Lekcja profesora Tadeusza Wajlera
Tajniki matematyki ci otwiera.
U profesora Tadeusza Wajlera
Nierzadko z matmy dwójki się zbiera.
Matma, szachy, brydż – do ciężkiego myślenia to cię zmusza
A błahostką jest dla profesora Wajlera Tadeusza.
Profesor Tadeusz Wajler (zmarł w 1987 roku) przeniósł się do nas z Liceum Ogólnokształcącego w Rymanowie. Był nie tylko znakomitym matematykiem, ale także zagorzałym zwolennikiem sportów wymagających ścisłego myślenia – szachów i brydża. W tych dwóch konkurencjach odniósł sporo sukcesów także na arenie ogólnopolskiej (chodzi o zawody organizowane przez ZNP dla nauczycieli), ale bardziej cieszył się tym, że kilkoro jego wychowanków ukończyło uniwersyteckie studia matematyczne.
Profesor Adolf Kosiek – człowiek prawy
Wyjaśnia nam z prawa różne trudne sprawy.
Obok prof. Ireny Guniowej był w naszym gronie nauczycielem najstarszym. Posiadał staranne przedwojenne wykształcenie prawnicze. Jego „prawość” uwidoczniła się szczególnie w latach hitlerowskiej okupacji. Był wówczas działaczem konspiracyjnym, a w latach 1943-44 delegatem Rządu Londyńskiego na powiat jasielski. Zaraz po wojnie (w sierpniu 1945 roku) został aresztowany i skazany na kilka lat więzienia (po dwóch latach uwolniono go w wyniku ogłoszonej amnestii). W naszej Szkole dał się poznać jako szczególnie oddany młodzieży wychowawca i nauczyciel. Zmarł w 1980 roku.
Nigdzie nie spotkacie druha lepszego
Niż profesora Henryka Skupińskiego.
Profesor Henryk Kopyta (zmienił nazwisko na Skupiński) całym sercem był oddany naszej szkolnej organizacji harcerskiej. Zebrania, obozy, ogniska, wycieczki, współpraca z hubalczykami – to główna treść jego pracy. Kiedy przed paru dniami spotkałem go na ulicy (od kilkunastu lat jest na emeryturze), z wielkim przejęciem i smutkiem żalił się, że harcerstwa w jasielskich szkołach już prawie nie ma, że w całej Polsce ono podupadło, bo brakuje ludzi, którzy bezinteresownie potrafiliby mu się poświęcić. W roku 1980 był organizatorem i pierwszym przewodniczącym Związku Zawodowego „Solidarność” w naszej Szkole.
Nasza profesorka Grünowa Ewa
Uczy języka rosyjskiego tak jak trzeba.
Nie tylko uczyć „tak jak trzeba” potrafiła, ale także swoimi dydaktycznymi doświadczeniami dzieliła się z innymi. Istniejące wówczas ogólnopolskie czasopismo dla szkolnych rusycystów zamieściło szereg jej artykułów, w których opisywała swoje najlepsze lekcje i przedstawiała nowatorskie pomysły metodyczne.
Profesora Kazimierza Polaka
Nie zadowoli odpowiedź byle jaka.
Ekonomista profesor Polak był wrogiem wszelkiej bylejakości. Pedant, elegant, zadbany mężczyzna, posługujący się ładną polszczyzną. Młodzież, doceniając walory jego wyglądu i osobowości, nadała mu przydomek „Hrabia”. Do dzisiaj (jest na emeryturze) z upodobaniem uprawia długie spacery po ulicach Jasła.
U profesora Wiesława Skoczka
W tarczę musisz trafić co do oczka.
Profesor Wiesław Skoczek (zmarł w roku 1992). Był wuefistą, u nas uczył przede wszystkim przysposobienia obronnego. Często w czasie swoich zajęć prowadził młodzież na strzelnicę sportową i ćwiczył ją w strzelaniu z kabekaesów. Po kilku latach pracy u nas przeniósł się do Zespołu Szkół Zawodowych nr 1.
Na lekcjach u profesorki Kretowicz Krystyny
Musisz przyzwyczaić się do wojskowej dyscypliny.
Z wykształcenia polonistka, uzyskała także kwalifikacje do uczenia przysposobienia obronnego i tego przedmiotu u nas głównie nauczała. Kochała dobre książki i dobrą zabawę. Od paru lat nie pracuje, jest na emeryturze.
Czy uczy cię Basia Kosiba, czy Hendzel Rita,
Na wuefie koziołki musisz fikać... i kwita!
Nasza szkoła miała szczęście do urodziwych, sympatycznych wuefistek. Takimi były obydwie wymienione we fraszce profesorki (od paru lat na emeryturze), takimi też są ich obecne następczynie.
Z prawa lekcja jest bardzo staranna,
Gdy prowadzi ją profesor Wojdyła Anna.
Gdy uczyła cię profesorka Wojdyła,
Sporoś wiedzy z prawa zdobyła.
Dwie fraszki o profesorce Annie Wojdyle podkreślają staranność i skuteczność wykonywanej przez nią pracy. Ekonomistka z wykształcenia, przedmiotów zawodowych i prawa u nas od wielu lat uczy. Przewodzi naszym ekonomistom, kierując od lat kilkunastu Komisją Przedmiotów Zawodowych.
Ekonomiczna wiedza profesora Cygana
Nie tylko z wielu książek jest brana.
Profesor Kazimierz Cygan w pierwszych latach istnienia Szkoły pracował u nas jako nauczyciel dochodzący. Przez wiele lat był ekonomistą w Zakładach Chemicznych „Gamrat”. W połowie lat osiemdziesiątych podjął u nas pracę już jako nauczyciel etatowy. Trzy lata młodszy ode mnie należał do grona moich bliskich kolegów. Zmarł w grudniu 2000 roku. Swoje obowiązki nauczycielskie traktował z powagą i rzetelnością. Przez młodzież szczególnie był ceniony za skuteczne integrowanie ekonomicznej wiedzy teoretycznej z umiejętnościami praktycznymi, które zdobył w czasie długotrwałej pracy w „Gamracie”.
Nie ma turysty bardziej wytrwałego
Od profesora Henryka Sieradzkiego.
Ekonomista, jako opiekun Koła Turystycznego w naszej Szkole organizował dla uczniów wiele turystycznych wypraw. Obecnie jako osiemdziesięcioletni mężczyzna uprawia jeszcze różnorodne sporty, bierze udział w wycieczkach, zachowuje dużą, jak na swój wiek, sprawność i tężyznę fizyczną.
Cenimy profesora Stanisława Zajchowskiego
Za walizki pełne pomocy do języka niemieckiego.
Jest historykiem z wykształcenia, u nas uczył przede wszystkim języka niemieckiego. Spośród zasad dydaktycznych najbliższa mu była zasada poglądowości. W związku z tym często w torbach bądź walizkach znosił na swoje lekcje różnorodne przedmioty codziennego użytku. Najpierw je pokazywał, a później nazywał po niemiecku (pozwoliło mu to pomijać wyrazy polskie). Młodzieży to się podobało.
U profesorki Zegarowskiej Heleny
Nie jest łatwo o wysokie oceny.
W czerwcu bieżącego roku przeszła na emeryturę. Ekonomistka, w ciągu ostatnich kilku lat była także kierowniczką uczniowskich praktyk. Dużo wymagała od siebie i wobec młodzieży stawiała takie wymagania, jakie stawiać się powinno. Trzeba się więc było porządnie nauczyć, aby od profesorki Heleny Zegarowskiej otrzymać wysoką ocenę.
Dobrze odpowiesz za statystyki, a Alicja Libucha
Radośnie uśmiechnie się od ucha do ucha.
Nikt nie zaprzeczy, że profesorka Alicja Libucha ładny uśmiech ma, więc należałoby jej tylko życzyć, aby uczniowie ze statystyki jak najczęściej odpowiadali dobrze i bardzo dobrze. Przed rokiem profesorka Libuchowa przejęła od profesorki Zegarowskiej funkcję kierowniczki praktyk i weszła w skład Zespołu Kierowniczego Szkoły.
Nie trzeba wielkiej filozofii,
Aby polubić mądrość pani dyrektor – Wójcik Zofii.
- Dlaczego tylko mądrość? Co z resztą walorów pani wicedyrektor? – zapytałem.
- Bardzo lubimy i bardzo cenimy całą naszą panią profesor Zofię Wójcik – tłumaczyli – ale we fraszce chcieliśmy pozostać wierni etymologicznemu znaczeniu wyrazu „filozofia” (gr. phileo = lubię + sophia = mądrość).
Trudno było nie uznać racji uczniów.
Prof. Zofia Wójcik w naszej Szkole zdobywała wykształcenie średnie i do naszej szkoły po studiach na Akademii Ekonomicznej w Krakowie powróciła. Została u nas cenioną specjalistką od rachunkowości, a później także wicedyrektorką. Tak jak i ja pochodzi z Dobieszyna, wsi położonej w pobliżu Krosna.
Nie ma nic lepszego
Nad humor jego.
Ta fraszka poświęcona została wicedyrektorowi i zarazem matematykowi – Mieczysławowi Dmitrzakowi. Dowcipniś, wieczny optymista, chciał i umiał pocieszyć każdego. Wprowadzał w pokoju nauczycielskim pogodny nastrój, a ocenę niedostateczną z matematyki uczniowie na ogół łatwo „przełykali”, bo zawsze osłodzona była jakimś żartem.
Gdy lekcję prowadzi profesorka Błażków,
Same ręce składają się do oklasków.
W historii nic się nie działo bez przyczyny –
Oto pierwsza nauka profesor Błażków Krystyny.
Jeśli coś nabroisz i przyznasz się do winy,
Znajdziesz pomoc u dyrektorki Błażków Krystyny.
Aż trzy fraszki o Krystynie Błażków – profesorce uczącej historii i wicedyrektor Szkoły świadczyć mogą o niezwykłej popularności tej postaci wśród młodzieży. Atrakcyjność stosowanych metod nauczania, profesjonalne podejście do przedmiotu oraz ofiarność w służeniu pomocą uczniom – to, wyeksponowane w przytoczonych fraszkach, główne przyczyny tej popularności.
Skoro jesteśmy przy gremium kierowniczym, nie sposób nie wspomnieć o jeszcze jednej osobie. Oto fraszka o niej:
Gdzie jest druga taka księgowa
Jak w Ekonomiku – Stasia Dołęgowa?
Choćbyście po całym świecie szukali, nie znajdziecie. Pani Stanisława Dołęgowa to osoba wiele dla naszej Szkoły zasłużona. Ostatnia, co tak w księgowości „poloneza wodzi”. A przy tym jest to moja licealna koleżanka. Próbowaliśmy w uczniowskim zespole w jednej parze krakowiaka tańczyć. Jak to dawno było!
Gdy cię uczy profesorka Świerz,
To z języka polskiego wszystko wiesz.
Rzadko zdarzają się nauczyciele, którzy tak skutecznie jak profesorka Lucyna Świerz potrafiliby trafiać do uczniowskich serc i umysłów. Cieszy się ona u młodzieży pełnym zaufaniem i jest przez nią bardzo lubiana. Nie tylko świetnie uczy języka polskiego, potrafi także uczyć matematyki. Na pewno jest najlepszą matematyczką wśród polonistów. Przeżyła osobisty dramat po wprowadzeniu stanu wojennego w 1982 roku, kiedy to jej mąż za działalność w NSZZ „Solidarność” został internowany, pozbawiony wolności, na kilkanaście miesięcy osadzony w więzieniu.
Poloniści naszej szkoły to także Maria Wojnarowicz i Anna Kopeć (obecnie na emeryturze) oraz młodziutkie, z niewielkim stażem pracy, Bożena Gogosz i Jolanta Pasiowiec. Polonistyczne grono uzupełniają dwaj mężczyźni: Dariusz Szot (także z niewielkim stażem pracy) i ja – Leszek Goleń (jak już pisałem, ze stażem pracy 40-letnim). Współpraca między nami zawsze okładała się dobrze. Oparta była na życzliwości, zrozumieniu, wspieraniu się i pomaganiu sobie. Wszyscy też znaleźliśmy miejsce w szkolnych fraszkach. Oto niektóre z nich:
Profesorka Maria Wojnarowiczowa
Broni poprawności ojczystego słowa.
Twardo wkuwa polskie kawaler i panna,
Gdy uczy ich profesorka Kopciowa Anna.
Na lekcjach Pasiowiec Joli
Od lektur głowa boli.
Na polskim u Szota
Cięęęęężka robota!
U profesorki Bożeny Ćwik
Polskiego nauczysz się w mig.
Profesorka Bożena Ćwikówna po zamążpójściu zmieniła nazwisko na Gogoszowa, ale umiejętności nauczania „w mig” z pewnością się nie wyzbyła.
Fraszki były tworzone głównie na moich lekcjach lub na moje lekcje, dlatego o mnie tych fraszek jest szczególnie dużo. Znaczna część z nich to panegiryki, nie brakuje też pamfletów czy nawet paszkwili, a ponieważ jestem przeciwnikiem wszelkich skrajności, wybrałem o sobie dwie fraszki raczej neutralne, ze środka.
Na lekcjach u Golenia
Nie uświadczysz lenia.
A kto lektur nie wykuje,
U Golenia same dwóje.
W pierwszej fraszce jest pewna przesada. Co prawda wkładam dużo wysiłku, aby zaktywizować uczniów na swoich lekcjach, ale rzadko udaje mi się cel osiągnąć w pełni. We fraszce drugiej oczywiście nie o żadne „wykuje” chodzi (czasownik ten potrzebny był tylko do rymu), lecz o rozumne czytanie lektur, o umiejętność opowiadania i interpretowania ich treści. Prawdą jest, że jeżeli ktoś u mnie lektur nie czyta, otrzymuje same dawne „dwóje”, czyli obecne „jedynki”, czyli po prostu oceny niedostateczne. No bo cóż byłoby warte wykształcenie średnie bez oczytania? Cóż wart byłby naród, gdyby brakowało w nim ludzi znających literaturę, zwłaszcza tą ojczystą? Cóż stałoby się z naszą tożsamością narodową, o potrzebie obrony której tak dużo, i słusznie, teraz się mówi?
Profesorka Jadwiga Waszkielowa
Ekonomicznej wiedzy pełna głowa.
Nie tylko ekonomicznej, ale także wiedzy z zakresu języka angielskiego, potwierdzonej certyfikatem Cambridge. Profesorka Jadwiga Waszkiel jako jedyna z naszego grona podjęła się trudu opracowania podręcznika szkolnego. Stała się jedną z dwu autorek podręcznika wydanego w 1997 roku pt. „Ekonomika i organizacja firmy handlowej” dla IV klas liceów handlowych oraz policealnych studiów ekonomicznych.
Gdy historii uczy cię profesorka Gancarz,
Patriotyzmu w sercu pełno masz.
Profesorka Małgorzata Gancarz była przed laty naszą uczennicą i już wówczas na moich lekcjach języka polskiego dała się poznać jako zagorzała patriotka. Po ukończeniu historii na Uniwersytecie Jagiellońskim powróciła do nas i, jak z fraszki wynika, swoje uczucie miłości do ojczyzny skutecznie przelewa w serca uczniów. I bardzo dobrze, bo bez tej miłości serce ma się „puste jak orzeszek”.
Oprócz Zofii Wójcik i Małgorzaty Gancarz z naszej Szkoły wyszły i do naszej Szkoły po studiach powróciły obecne profesorki: Anna Skórska, Małgorzata Szot, Anita Ernt, Małgorzata Mazur oraz profesor Zbigniew Pabisz (oprócz pani wicedyrektor Z. Wójcik wszystkich uczyłem j. polskiego). Może cieszyć fakt, że potrafimy kształcić i wychowywać swoich następców.
Na wuefie u Żuchowicza
Wszystkim pot zalewa lica.
Ideałem starożytnych Greków był człowiek wszechstronnie rozwinięty, taki, w którym harmonijnie współistniały najwyższe wartości duszy, serca i ciała. Znalazło to wyraz m.in. w słynnej dewizie: „Kalos kai agathos” (piękny i dobry). Kształtowaniem dobra w sercach naszych uczniów zajmują się wszyscy wychowawcy, szczególnie katecheci i nauczyciele przedmiotów humanistycznych. Kształtowanie zdrowych, sprawnych, pięknych ciał – to zadanie przede wszystkim wuefistów. Dlatego bardzo słusznie postępuje prof. Daniel Żuchowicz, wyciskając na swoich lekcjach z ćwiczących siódme poty. Czynią to z pewnością wszyscy nasi wuefiści.
Stój!
Biologię kuj!
Jest to królowa wszystkich naszych szkolnych fraszek. Nie miałby powodu wstydzić się jej sam Jan Sztandynger – mistrz polskiej fraszki dwudziestowiecznej. Jej autorem jest Łukasz Sudyka, obecnie uczeń czwartej klasy licealnej. Ułożył ją, kiedy był uczniem klasy pierwszej. Bohaterem fraszki jest wieloletni biolog Liceum Ogólnokształcącego w Jaśle, znany w naszym mieście obrońca przyrody, uczący przez parę lat i u nas, jako nauczyciel dochodzący, biologii – dr Marian Stój. Walory fraszki – to przede wszystkim gra słów i niezwykła lapidarność (tylko trzy wyrazy).
Dotychczas prezentowałem i komentowałem fraszki bez tytułów. Pozostało mi jeszcze trochę fraszek z tytułami. Tych komentować nie będę. Są wśród nich fraszki dawne, dotyczące naszych profesorów będących już na emeryturze, i fraszki nowsze, w których pojawiają się profesorowie aktualnie zatrudnieni.
Ekonomia i szachy
Profesor Tomkiewicz – nie tylko znakomitym ekonomistą,
Ale i bardzo trudny do pokonania szachistą.
Na fryzurkę
Nie pomoże najpiękniejsza fryzurka,
Gdy chemii pyta profesorka Górka.
Nadstawianie ucha
Uważaj, dobrze nadstawiaj ucha,
Gdy „pa rusku gawarit” profesor Zawierucha.
Tajniki fizyki
Pozna tajniki fizyki nawet matołek,
Gdy uczy go profesor Andrzej Niziołek.
Pierwsza w Europie
Nasza Szkoła w zjednoczonej Europie pierwsza
To dla dyrektora Niemca sprawa najważniejsza.
Droga do Niemiec
Wiedza z lekcji profesora Langera
Skutecznie drogę do Niemiec ci otwiera.
Renatka i Leonardo da Vinci
W sukcesy Szkoły profesorka Siepietowska Renata
Program Leonardo da Vinci umiejętnie wplata.
Adam, Ewa i ta trzecia
U naszego profesora Adama Ogrodnika
Nie Ewa, a komputerowa dominuje technika.
Na kości
Nie zredagujesz poprawnie pisma na biurowości,
To od profesorki Budziak dostaniesz dobrze... w kości!
O dobrej pracy
Dobrej pracy w biurze profesorka Kusibabowa
Na swoich lekcjach zawsze nauczyć cię gotowa.
Uroczyście o Mirosławie
Profesorko! Karp Mirosławo!
Uczysz nas matematyki klawo!
Sąd Marty
Sądzi profesorka Zegarowska Marta,
że matematyka najwięcej jest warta.
Dobra rada
Chcesz uniknąć z matmy pały u Sepioł Wioletty,
Musisz się dużo, dużo uczyć... niestety!
O porządku i ciszy
Na informatyce u profesora Pabisza
Musi panować porządek i cisza.
O handlu
Najlepsze nauki do pracy handlowej
Otrzymasz od profesorki Sławniakowej.
Kary Barbary
Nie oddacie książek... nie unikniecie kary
Od bibliotekarki – Wodyńskiej Barbary.
Cudowne marzenie
Marzenie profesor Stonawskiej Krystyny:
Wprowadzić swoich uczniów na rusycystyki wyżyny.
O mannie
Rachunkowość w główce masz
Jak z nieba mannę,
Gdy uważnie słuchasz
Profesorkę Skórską Annę.
Na OWE
Profesorka Janina Czajkowiczowa
Przygotowań do OWE najlepsza szefowa.
Dwóch w jednym
Matematyka i informatyka nie byle jakiego
Mamy w osobie profesora Jana Zegarowskiego.
Profesor kuszący
Reklama to coś bardzo kuszącego
Zwłaszcza w wykonaniu profesora Krokowskiego.
O wdzięczności
Za ładne odpowiedzi profesorka Tęcza
Pięknymi ocenami z rachunkowości się odwdzięcza.
Pisanie w lot
Pisania na maszynie nauczy cię się w lot
Profesorka Małgorzata Szot.
O wylęganiu
Patrz dobrze, co się w probówce wylęga,
Gdy na chemii eksperymentuje profesor Dołęga.
O ziemskim padole
Nikt tak z ziemskim padołem zapoznawać nas nie potrafi
Jak Anna Bizoń – profesorka od geografii.
O samym sobie
Masz kłopoty sam ze sobą
Porozmawiaj z pedagog – panią Niemcową.
Pokazywanie pazura
Na ekonomice profesorka Mazur
Potrafi pokazać lwi pazur.
O najwyższej radości
Gdy na lekcje historii wchodzi Ernt Anita
Młodzież ją z najwyższą radością wita.
Na tym zbiór naszych szkolnych fraszek uległ wyczerpaniu. Nie wszyscy, z różnych przyczyn, znaleźli w nich swoje zasłużone miejsce. W niektórych przypadkach zabrakło po prostu rymu. Niekiedy odpowiednia karteczka się zagubiła. O licznej obecnie w naszej Szkole grupie młodych, ambitnych, zdolnych profesorów fraszki jeszcze nie zdążyły powstać. Tym wszystkim dedykuję te, które odnoszą się do całej Rady Pedagogicznej Zespołu Szkół Ekonomicznych w Jaśle.
Na RP ZSE I
W 40-leciu Rada Pedagogiczna cała
O naszą Szkołę bardzo dobrze dbała.
Na RP ZSE II
Jubileusz Szkoły Rada Pedagogiczna całą
Hucznie będzie świętowała.
O Polsce całej
W dniu Jubileuszu Polska cała
Będzie z nami wiwatowała.
Leszek Goleń
Bez tej Szkoły nie byłoby moich awansów
W długiej, bo czterdziestoletniej jakże bogatej historii Zespołu Szkół Ekonomicznych w Jaśle moja praca zapisana została datami 1 września 1991 r., kiedy objąłem urząd dyrektora szkoły i 18 grudnia 1997 r., gdy odszedłem w dość niespodziewanych okolicznościach, by pełnić funkcję wojewody krośnieńskiego. Czas pracy w szkole minął szybko, ale wiele osób i zdarzeń z tamtych lat pozostało w mojej pamięci do dzisiaj. Żywię również nadzieję, że to, co przy moim udziale wydarzyło się w Zespole Szkół Ekonomicznych, zostało dobrze odnotowane tak w dziejach szkoły, jak i w pamięci współpracowników i uczniów.
Przypadający w 2002 r. Jubileusz 40-lecia działalności ZSE w Jaśle jest doskonałą okazją, by przypomnieć wydarzenia i osoby, związane ze szkołą, o których zawsze starałem się mówić dobrze i z życzliwością, pamiętając przede wszystkim to, co wydarzyło się między 1991 a 1997 rokiem.
Stanowisko dyrektora ZSE objąłem dość nieoczekiwanie, podejmując szybką decyzję o wzięciu udziału w konkursie na dyrektora, który został ogłoszony przez kuratorium oświaty. Przystępując do niego, byłem świadomy, że funkcja dyrektora szkoły wymaga odpowiedzialności i umiejętności posługiwania się uprawnieniami decyzyjnymi, którymi zresztą trzeba było umiejętnie się dzielić przez cały okres kierowania szkołą. Jednakże postanowienia o starcie w konkursie nigdy nie żałowałem, choć dość trudno było mi rozstać się z ówczesnym Studium Nauczycielskim, gdzie zdobywałem pierwsze szlify nauczycielskie, tym bardziej, że nauczyciele proponowali mi stanowisko dyrektora tej placówki w niedalekiej przyszłości.
Moje pierwsze spotkanie z Radą Pedagogiczną ZSE miało miejsce 24 czerwca 1991 r., kiedy to odbyło się przesłuchanie trzech kandydatów, którzy zgłosili chęć ubiegania się o stanowisko dyrektora. Po serii pytań odbyło się tajne głosowanie, w wyniku którego uzyskałem wystarczającą liczbę głosów (17), by wziąć udział w konkursie. Odbył się on kilka dni później i zakończył dla mnie pomyślnie. Nominację na dyrektora Zespołu Szkół Ekonomicznych odebrałem w czasie wakacji z rąk nieżyjącego już dziś Kuratora Oświaty Eugeniusza Dryki, a pierwsze posiedzenie Rady Pedagogicznej pod moim przewodnictwem odbyło się 5.09.1991 roku.
Pierwsze miesiące pracy upłynęły na wnikliwym analizowaniu sytuacji w szkole i poszukiwaniu źródeł finansowania jej rozwoju. W tym celu szybko podjąłem współpracę z Urzędem Pracy w Jaśle, aby uzyskać informacje o potrzebach w zakresie kształcenia i dokształcania. Z tej współpracy wyniknęło dużo korzyści finansowych dla szkoły, bowiem dla bezrobotnych organizowaliśmy kursy z księgowości i obsługi komputerów uzyskując dodatkowe dochody.
Poszukując środków pozabudżetowych podjąłem również decyzję o wynajęciu kilku pomieszczeń, dotychczas niezagospodarowanych, w budynku internatu dla firm handlowych z Jasła i okolic.
Tymczasem minął rok i rozpoczęły się przygotowania do jubileuszu 30-lecia szkoły, który przypadał na rok 1992. W tych okolicznościach dokonałem zmiany napisu na sztandarze szkoły. W miejsce wyrazu SOCJALIZM wpisano wyraz OJCZYZNA, zaś pozostałe wyrazy „nauka” i „praca” pozostały bez zmian.
Skromne, ale ważne uroczystości jubileuszowe rozpoczęły się mszą świętą w kościele Św. Stanisława pod przewodnictwem ks. dziekana Stanisława Kołtaka (zmarł w 1998 r.). Pozostałą część uroczystości wypełniły: akademia szkolna, odznaczenia pracowników, przemówienia gości i spotkania absolwentów Szkoły, którzy ze wzruszeniem spotkali się ze sobą po latach w salach lekcyjnych.
Kierując Szkołą byłem świadom tego, że tylko współpraca z Radą Pedagogiczną i rodzicami może przynieść pożądane efekty. Dlatego też wspólne działania dla dobra uczniów i Szkoły cenię sobie najbardziej. A pracy było naprawdę wiele, ponieważ zmieniały się programy nauczania, pojawiły się nowe treści kształcenia, a przede wszystkim zmienił się ustrój gospodarczy Polski. Ta ostatnia kwestia powodowała, że należało poszukiwać nowych, atrakcyjnych dla młodzieży kierunków kształcenia i wdrażania odpowiednich treści przedmiotowych, zachowując właściwe proporcje między kształceniem ogólnym i zawodowym. Dzięki korzystnej współpracy i zaangażowaniu nauczycieli zaczęliśmy wprowadzać w szkole nowe programy w zawodzie technika ekonomisty – bankowość, finanse i rachunkowość, ekonomika i organizacja przedsiębiorstw czy technik handlowiec. Te kierunki, jak również wzrost zainteresowania takim przedmiotem, jak ekonomika, który stawał się powoli przedmiotem ogólnokształcącym, i coraz bogatsze wyposażenie Szkoły w pracownie komputerowe (w latach 1991-1997 udało nam się zakupić sprzęt do trzech) oraz duży wysiłek nauczycieli odbywających studia podyplomowe w kraju i za granicą (seminarium polsko-holenderskie) – to wszystko zaowocowało umocnieniem pozycji szkoły w środowisku.
Zapewne popularność placówki, którą kierowałem, wzmocniły takie działania, jak otwarcie jej na współpracę z zakładami pracy, np. Gamrat–Jasło ufundował dwa stypendia dla absolwentów ZSE, którzy podjęli studia, a PPNiG przekazywał środki finansowe na potrzeby szkolne, podobnie jak banki czy inne instytucje.
Duże znaczenie dla oblicza szkoły miał wysoki poziom edukacji ogólnokształcącej, czego najlepszym dowodem były wyniki maturalne i podejmowanie studiów przez absolwentów szkoły na kierunkach humanistycznych i technicznych. Podobnie wielki rozgłos przyniosły organizowane w czasie wakacji w internacie obozy językowe, dzięki którym uzyskiwano dodatkowe środki finansowe. Na obozach tych przebywali uczniowie z województw ościennych, a wykładowcami byli lektorzy z Wielkiej Brytanii i USA. Świadomość konieczności nauczania języków obcych z roku na rok była coraz większa, dlatego też udało mi się pozyskać dwóch wolontariuszy z USA, którzy w trakcie roku szkolnego odbywali systematyczne konwersacje językowe z uczniami naszej Szkoły.
Chciałbym w tym miejscu wspomnieć o prowadzonej kampanii promocyjnej Szkoły, na którą złożyło się między innymi zorganizowanie w grudniu 1994 roku promocji ZSE w Jasielskim Domu Kultury z udziałem dyrektora departamentu szkolnictwa zawodowego Ministerstwa Edukacji Narodowej. Efektem tego działania, w którym uczestniczyli pracodawcy, dyrektorzy firm województwa krośnieńskiego (BGŻ, PKO, BDK, BŚ, GAMRAT, RAFINERIA, FURNEL), kierownicy urzędów – wójtowie, burmistrzowie było między innym to, że wielu z absolwentów miało łatwiejszy dostęp do pracy.
Bez wątpienia najtrudniejszym momentem dla mnie w trakcie I kadencji kierowania Szkołą był strajk nauczycieli w maju 1993 roku, kiedy to w Szkole zawiązał się Komitet Strajkowy. Fala strajków ogarnęła cały kraj, wśród niezadowolonych byli także pracownicy sfery budżetowej, którzy formułowali swoje żądania. Nauczyciele również podjęli walkę o lepszą przyszłość, zabiegając m.in. o wyższe pobory.
Na skutek strajku w ZSE nie mogła odbyć się w ustalonym wcześniej terminie matura, ponieważ młodzież nie została wpuszczona do Szkoły. Pamiętam, że drżącym głosem wyjaśniałem maturzystom zgromadzonym przed szkołą, że ten strajk nie jest przeciwko nim, tylko za lepszymi rozwiązaniami dla polskiego szkolnictwa. Wiele czasu poświęciłem w czasie strajku na rozmowy z rodzicami i uczniami oraz z ówczesnymi władzami oświatowymi województwa. Ostatecznie egzaminy maturalne odbyły się kilka dni później, a rok szkolny zakończyliśmy z dużą ulgą.
Odrębnym, ale bardzo miłym wspomnieniem jest dla mnie współpraca z Radą Rodziców. Ten statutowy organ szkoły spełniał bardzo ważną rolę ze względu na duże zaangażowanie i pomoc finansową dla szkoły. Widoczne to było przy okazji „studniówek”, „półmetków”, wycieczek czy innych wydarzeń. Nieocenioną pomoc wykazali rodzice przy budowie auli. Ta inwestycja w części projektowej sfinansowana została właśnie przez rodziców. Na ich wsparcie mogłem liczyć w rozmowach z kuratorem oświaty, dzięki czemu pozyskałem środki z budżetu na rozpoczęcie inwestycji.
Również na rodzicach uczniów można było polegać przy okazji trudności z płatnościami za energię elektryczną, gaz czy wodę oraz przy rozlicznych problemach wychowawczych. Zapewne nie pomylę się, jeśli zaznaczę wychowawczy aspekt funkcjonowania szkoły i dużą troskę o los młodzieży. To zagadnienie zostało silnie zaakcentowane w protokołach posiedzeń rad pedagogicznych. Dogłębna analiza sytuacji życiowych młodych ludzi, poznawanie ich częstokroć trudnych rodzinnych sytuacji i wpływu środowiska oraz duża cierpliwość wychowawcza powodowała, że młodzież miała zaufanie do nauczycieli i sióstr zakonnych, które uczyły religii, zawsze wymagając znacznie więcej od siebie niż od młodzieży. Akcje zbierania produktów żywnościowych, pieniędzy dla potrzebujących, pomoc niepełnosprawnym uczniom to tylko wybrane przykłady potwierdzające dobry wpływ szkoły na wychowanków.
Młodzież naszej Szkoły (piszę naszej, bo jestem wciąż jej pracownikiem przebywającym na urlopie bezpłatnym) widoczna była na uroczystościach państwowych i przy okazji świąt narodowych. Młodzi brali udział w patriotycznych apelach, włączali się w pomoc przy wizycie Ojca Świętego Jana Pawła II w Krośnie i Dukli oraz służyli pomocą dla Caritasu. Te przykłady dowodzą, iż obok wykonywania obowiązków uczniowskich uczniowie zawsze znajdywali czas na działalność społeczną.
Wśród wielu miłych wspomnień znalazła się także sumienną, aczkolwiek nie zawsze wdzięczną pracę administracji szkolnej i obsługi. Duża liczba młodzieży uczącej się przez cały tydzień bardzo obciążała administrację oraz wymagała poszukiwania dodatkowych środków. Ponadto zawsze coś trzeba było remontować, naprawiać, kupować lub po prostu załatwiać. Dzięki temu zaangażowaniu pracowników niepedagogicznych uniknęliśmy zastrzeżeń, kar czy nagan, a wszystkie kontrole ZUS-u, NIK-u, UKS-u kończyły się dla szkoły pomyślnie.
Także rewelacyjnie zakończyła się frontalna wizytacja ZSE prowadzona przez wizytatorów KOiW w Krośnie w 1995 r. Przedmiotem jej było sprawdzenie dokumentacji, organizacji pracy, nadzór pedagogiczny, realizacja zadań dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych, oświata dorosłych, ocena pracy internatu i dyrektora. Wizytacja trwała kilka tygodni, prowadzona była systematycznie, kompleksowo i ku zadowoleniu starszej części Rady Pedagogicznej w sposób bardzo kulturalny.
W uwagach podsumowujących pracę Rady Pedagogicznej zaakcentowano wyraźnie, iż Szkoła jest nowocześnieje, dba o dobre wyposażenie, że proces nauczania i wychowania przebiega właściwie. Wizytujący zwrócili uwagę na wszechstronną współpracę środowiska szkolnego z otoczeniem szkoły oraz na znamienny fakt, że w trudnych czasach poprzez różne działania gospodarcze wypracowany został dodatkowy dochód.
W trakcie tej wizytacji doszło do wyliczenia kosztów funkcjonowania szkoły i okazało się, że ZSE w Jaśle jest najtańszą szkołą w tym mieście.
Kolejna ważna wizytacja przeprowadzona przez pracowników MEN odbyła się w kwietniu 1996 roku. Jej przedmiotem były główne sprawy szkolnictwa zawodowego dorosłych, ale także, co szczególnie ciekawe wizytator MEN interesował się nadzorem pedagogicznym Kuratorium Oświaty. Kilka dni później odbyła się narada dyrektorów w Kuratorium Oświaty w trakcie której ZSE w Jaśle został publicznie wyróżniony.
Wracam jeszcze na chwilę do tzw. problemu otwarcia szkoły. Jestem pewien, że nawiązanie współpracy z Wyższą Szkołą Biznesu – NIK Nowy Sącz i Politechniką Rzeszowską oraz Akademią Ekonomiczną w Krakowie było wynikiem pomyślnych decyzji i poszukiwania partnerów do wymiany poglądów, doświadczeń oraz chęcią dodania odrobiny splendoru do tego, co było zwykłą codziennością.
Sukces szkoły sądeckiej brał się z nowoczesnego spojrzenia na ekonomię, języki obce i informatykę. Podobnie wspólne egzaminy w części ustnej z udziałem egzaminatorów z Politechniki były ważnym doświadczeniem dla uczniów i nauczycieli i co najważniejsze zakończyły się powodzeniem, czyli przyjęciem zdających na studia bez egzaminu na uczelni.
Pamiętając o randze matur, studiów czy innych naukowych sukcesów nauczycieli i uczniów, nie mogę pominąć bardzo cennej pracy wychowawców z młodzieżą klas zasadniczej szkoły zawodowej. Wiem, że w potocznie nazywanych „handlówkach” uczyła się różna młodzież, niemniej jednak jej wkład pracy i pobyt na praktykach w różnych zakładach handlowych, sklepach dawał tej młodzieży szansę na zdobycie zawodu i pieniędzy na podstawowe potrzeby. Obserwowałem, jak uczennice i uczniowie tych klas zmieniali się pozytywnie, wykazując dużą życzliwość za pomoc w zdobyciu miejsca do odbywania praktyki zawodowej. Większość z nich po ukończeniu szkoły zawodowej podejmowała naukę zaocznie w szkole średniej, co szczególnie cieszyło nauczycieli i rodziców.
Z roku na rok praca w ZSE przynosiła mi coraz więcej satysfakcji. Bardzo mile wspominam cały ten okres, choć oczywiście najprzyjemniej myślę o tych momentach, które wiązały się z sukcesami uczniów i nauczycieli. Przykładem takich spektakularnych sukcesów byli i są laureaci olimpiad wiedzy ekonomicznej szczebla wojewódzkiego i centralnego (1995 r.). Duży rozgłos uzyskali również szkolny teatr obcojęzyczny, który z powodzeniem występował na scenach Krosna i Rzeszowa w przeglądach teatrów szkolnych zdobywając za przedstawienia w języku niemieckim indywidualne i zbiorowe wyróżnienia (1994, 1995). Wielkim sukcesem zakończył się również udział uczniów ZSE w ogólnopolskim konkursie „Moja Szkoła Szkołą Przedsiębiorczości”, w którym uczniowie zdobyli jedną z głównych nagród. Za bardzo pozytywne uważam to, że poprzez liczne wewnątrzszkolne konkursy ortograficzne, matematyczne, historyczne i dziennikarskie głośno było o Szkole a sama młodzież uzyskiwała dodatkowe możliwości kształcenia się i budowania własnego systemu wartości. Prawdą jest, że młodzież różnie nas nauczycieli oceniała, zapewne nie zawsze sprawiedliwie, ale sam fakt, że podejmowała takie próby jak utworzenie gazetki szkolnej, gdzie prezentowała własne poglądy zasługuje na uwagę, bo był to przejaw aktywności. Zresztą sama gazetka została uznana za najlepszą w województwie wśród gazetek szkolnych w roku 1995.
Dla uzyskania całego obrazu zdarzeń chcę wspomnieć jeszcze powagę i porządek, jaki towarzyszyły wszystkim ważnym chwilom w życiu szkoły. Takimi chwilami były m. in. egzaminy maturalne, egzaminy wstępne, egzaminy z przygotowania zawodowego i nauki zawodu. Wszystkie te zdarzenia zostały również wysoko ocenione przez wizytatorów w trakcie kompleksowej wizytacji, za co otrzymałem szczególnie wyróżniającą oceną pracy a potem Nagrodę Kuratora Oświaty.
Chciałbym Jeszcze na chwilę powrócić do pierwszej matury, którą nadzorowałem jako dyrektor ZES w maju 1992 r. Otóż pytania maturalne przywiozłem dzień wcześniej. Schowałem je do sejfu. W dniu matur rano o godz. 6.00 poszedłem do pracy i przeniosłem pytania do mojego biurka chowając je do szuflady. Byłem bardzo przejęty organizacją egzaminu. Około 7.30 przyjechali do Szkoły wizytatorzy sprawdzając przygotowanie do egzaminu. Za pięć ósma Pani Wizytator poprosiła o pytania. Oczywiście wziąłem klucz do sejfu i po jego otwarciu myślałem że zemdleję. Patrzyłem w środek sejfu jak wryty, myślałem, że to koniec mojej kariery dyrektorskiej, pytań nie było w środku. Zamknąłem sejf, wziąłem nożyczki od sekretarki i poszedłem na salę bez pytań. Idąc myślałem o tym, co mogło stać się z kopertami i tuż przed salą gimnastyczną przypomniałem sobie, że pytania dziś rano przeniosłem do biurka. Było to najdłuższe pięć minut w moim życiu.
Ten fakt mógł zdecydować o mojej przyszłości, dlatego tak mocno utkwił mi w pamięci. O wiele milej w mojej pamięci zapisały się za to wyjazdy Rady Pedagogicznej i pracowników Szkoły na wycieczki do Lichenia, w Tatry, w Beskidy, do Wiednia i Włoch, gdzie w dniu 14 X 1997 roku (a więc w święto nauczycieli) uczestniczyliśmy we mszy świętej z udziałem Jana Pawła II na placu św. Piotra.
Ze wzruszeniem wspominam dzień 29 kwietnia 1996 r., kiedy to otrzymałem od nauczycieli jednoznaczne i jednogłośne poparcie, co zdecydowało o tym, że później Kurator Oświaty bez procedury konkursowej powołał mnie na stanowisko dyrektora na drugą kadencję 1996-2001.
Dużą radość sprawiło mi to, iż mogłem wnioskować do MEN i kuratorium oświaty o nagrodę dla najlepszych nauczycieli i pracowników. Było ich sporo, były też odznaczenia państwowe i resortowe oraz nagrody dyrektora szkoły.
Pisząc te wspomnienia, celowo pomijam nazwiska osób, które współpracowały ze mną służąc szczerą radą i przyjaznym zrozumieniem moich błędów. Do przeszłości nie dorabiam też ideologii, bo to, co już było, minęło. Chcę jednak, odstępując od zasady pomijania nazwisk, wspomnieć tych, którzy odeszli do wieczności: Kazka Cygana, Stefanię Rzepień, Zofię Wójcik, szefowa kuchni. Byli moim dobrymi współpracownikami. Kazek zawsze dużo mówił, lubił ludzi. Pani Stefania jako woźna zawsze pierwsza w Szkole otwierała drzwi. Pani Zofia zaś przynosiła mi czasem pyszne gorące pierogi.
Na zakończenie chcę przekazać wszystkim pracownikom Szkoły, absolwentom i uczniom oraz moim współpracownikom jak najlepsze życzenia. Oby ten Jubileusz był okazją do dobrych wspomnień. Ja takie zachowałem i cieszę się, że już jako marszałek województwa podkarpackiego mogłem przyjąć do pracy kilku absolwentów Zespołu Szkół Ekonomicznych w Jaśle.
Bogdan Rzońca
W celu obejrzenia zdjęcia w pełnym rozmiarze kliknij w miniaturę zdjęcia.
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |
![]() |



1961-1988













